Rozmieszczenie roślin na balkonie – moje pomysły

Sposób rozlokowania roślin na balkonie to sprawa bardzo istotna i początkującemu ogrodnikowi może sprawiać nieco trudności – tym większych, im więcej gatunków zapragnie mieć w swoim ogródku. Aby każda roślina była zdrowa, dobrze rosła, wyglądała pięknie, a także obficie kwitła i owocowała, musi mieć zapewnione optymalne warunki. Każdy gatunek ma swój „charakterek”, a więc określone preferencje i wymagania – dobrze jest je poznać, korzystając z dostępnej wiedzy, choć szczególnie cenne są własne obserwacje. Z drugiej strony balkon to nieduża i stwarzająca wiele ograniczeń przestrzeń, trzeba więc być gotowym na niejeden kompromis. Tak więc zanim zadecydujemy, gdzie co ulokować, trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników:

– rodzaj oświetlenia stanowiska: słoneczne, półcieniste, zacienione, zmienne w ciągu dnia – rośliny mają tu mniej lub bardziej rygorystyczne wymagania;

– istnienie lub brak osłony przed czynnikami atmosferycznymi takimi jak wiatr i opady – to też ma czasem spore znaczenie;

– pokrój danej rośliny, a więc jej potencjalną wielkość, kształt, sposób wzrostu – np. pnącza muszą mieć zapewniony odpowiedni rodzaj podpory, rośliny płożące, zwisające, silnie rozkrzewione czy o dużych owocach potrzebują wystarczającej przestrzeni;

– sąsiedztwo roślin, a więc ich wzajemne oddziaływanie na siebie, które może być pozytywne, negatywne lub neutralne – ma to wpływ na zdrowie i rozwój roślin, a więc też plony w przypadku warzyw i owoców;

– względy estetyczne, czyli jak to się wszystko razem komponuje, zarówno widziane z bliska jak i od zewnątrz – zielony balkon to wizytówka naszego mieszkania i powinien wyglądać ładnie od zewnętrznej strony oraz być dla nas przyjemnym miejscem wypoczynku;

– funkcjonalność – dobrze, żeby było przejście bez schylania się, dostęp do każdej rośliny z konewką oraz wystarczająco przestrzeni dla nas, abyśmy mogli w pełni cieszyć się relaksem wśród ukochanej zieleni 🙂

Jak to wszystko zrealizować w praktyce na ograniczonej przestrzeni balkonu? Przyznaję, że trochę musiałam pogłówkować zanim ustalił się ostateczny kształt mojego ogródka po majowym przesadzeniu roślin na stałe miejsce. A tych mam całkiem sporo – początkowe plany trzeba było zmodyfikować, bo np. dostałam nadprogramowe nasiona i sadzonki, którym nie mogłam się oprzeć, nie martwiąc się zbytnio, jak i gdzie to wszystko później pomieszczę. Albo wzeszło za dużo siewek i szkoda było wyrzucić… I tak mam pięć pomidorów zamiast trzech, dwa nieplanowane ogórki, cukinię, melona, drzewko laurowe, nadmiar sadzonek oregano 🙂

Obserwowałam skwapliwie przesuwanie się plam światła słonecznego w ciągu dnia i okazało się, że sporo miejsc jest cienistych, a większość roślin światłolubnych. Ściany, na których mogłam umieścić trejaże, okazały się dość zacienione, a zioła, które chciałam na nich umieścić w większości potrzebujące dużo słońca…  Kilka razy zmieniałam lokalizację roślin, obserwując ich reakcje i w końcu udało mi się osiągnąć w miarę zadowalający efekt, co chciałabym zaprezentować poniżej.

Część frontowa balkonu jest najbardziej nasłoneczniona i najlepiej widoczna zarówno z wnętrza mieszkania jak i od zewnątrz. Jednocześnie jest narażona na silny wiatr i opady. Zależało mi, aby znalazły się w tym miejscu rośliny ozdobne. Jeśli chodzi o kwiaty, lubię kontrastowe zestawienia i różnorodność, dlatego kilka gatunków (czerwone pelargonie, fioletowe żeniszki, żółto-pomarańczowe aksamitki i wielobarwne lobelie) połączyłam w różne kompozycje. Obok są też róża miniaturowa i nagietki. Są to głównie rośliny lubiące stanowisko słoneczne i o krępej budowie, odporne na wiatr. Dopiero zaczynają kwitnąć – na pełny efekt trzeba jeszcze poczekać, ale na tym właśnie polega największa ogrodnicza przyjemność 🙂

Przy metalowych prętach stanowiących stałe wyposażenie balkonu, posadziłam – a jakże by inaczej – pnącza. To moja wieloletnia, uświęcona tradycja i nie mogę pojąć dlaczego większość sąsiadów tego nie robi 😉 Rosną tu trzy gatunki fasoli i tajemniczy lędźwian, a obok nich sałata dębolistna (dokładam wszelkich starań, aby udała się lepiej niż poprzednia) oraz liście orientalne. Wiadomo, że fasola i sałata się „lubią”, poza tym pierwsze użyczy drugiemu nieco miłego cienia. Co do liści orientalnych to pozostają bliżej niezidentyfikowane, ale póki co rosną ładnie. Trochę mnie martwi, że fasola może zbyt zacienić ten róg balkonu, pozostawiłam więc prześwit przy ścianie.

Miejsce na podłodze pod barierką jest półcieniste, zaciszne i mniej widoczne z zewnątrz, dlatego przeznaczyłam je dla roślin mniej efektownych, młodych oraz dla zielonych warzyw, tolerujących takie warunki. Jest tutaj „grządka owocowa”, czyli truskawki i poziomki, aktualnie jeszcze bez owoców oraz pozostała sałata, czosnek, rukola, cebula pędzona na szczypior, malutkie jeszcze drzewko laurowe i rzodkiewka. Ta ostatnia z drugiego siewu jest raczej nędzna – próbuję ją tutaj chronić przed gorącem, ale niewiele to daje, z kolei cienia nie lubi – to nie pora na rzodkiewkę i tyle 🙂 Niewykluczone, że błędem było posiać ją w tym samym miejscu co poprzednią.

W rogu, dla ożywienia tego zielonego towarzystwa trochę kwiatów – aksamitki, żeniszek, lobelie i tytoń (?).

Boczna ściana i róg – tu słońce dociera przed południem od strony wschodniej, obejmując coraz większy obszar, ale nie sięga do wewnętrznej ściany. Po południu jest tu cień. Miejsce zaciszne, łagodnie oświetlone – najwygodniej było ulokować tu stół i drewniane ramy na ścianach, gdzie można pomieścić dużo roślin i mieć do nich wygodny dostęp. Powstał więc tutaj zielony kącik warzywno-ziołowy. Przy lepiej nasłonecznionej ścianie pną się pomidory, obok zgodna z nimi bazylia (jedna choruje, chyba za dużo podlewałam…) i lubiące bezwietrzne stanowisko papryki (2 fot. poniżej).

Na ścianach ogródek ziołowy – w miejscu bardziej słonecznym lawenda, w cienistym pietruszka naciowa (też lubi towarzystwo pomidorów) i szczypiorek, które dobrze znoszą cień, co widać; ładnie rośnie też oregano. Poza tym koper i melisa, jednak w słabej formie, trzeba poszukać dla nich lepszych warunków, myślę, że bardziej słonecznych. Na stole malutka jeszcze kolendra, a na barierce obok kącika jarmuż (na zdj. poniżej obok nagietków).

Przeciwległa boczna ściana i róg to miejsce częściowo silnie nasłonecznione po południu od strony zachodniej. Umieściłam tu pozostałe pomidory, a nie było łatwo je ulokować, bo potrzebują podpory, sporej przestrzeni, słońca i najlepiej też osłony przed deszczem i wiatrem. Słowem: warunków szklarniowych. Żaden nie ma chyba idealnie, ale póki co rosną ładnie, nawet te początkowo słabsze, że już się pogubiłam który jest który (a zapomniałam podpisać 😉 Czytałam gdzieś, że bardzo im pasuje sąsiedztwo białej ściany, oby to było owocne rozwiązanie!

Na treliażu ponadto poziomka, oregano i kompozycja kwiatowa – miejsce to jest w górnej części dość cieniste i nie mam na nie sprecyzowanego pomysłu.

Róg balkonu należy do cukini, która dostała największą donicę, jaką miałam. Początkowo stała przy ścianie pod oknem, ale tak się rozpanoszyła, że nie było już przejścia 😀 Prawdziwa królowa. Jest to żółta odmiana o pięknych posrebrzanych liściach, aktualnie intensywnie kwitnie i trzeba przyznać – jest bardzo ciekawą ozdobą balkonu.

Obok przy ścianie wewnętrznej, mocno nasłonecznionej w drugiej połowie dnia swoje miejsce znaleźli krewniacy cukini – dwa ogórki i melon. Mają tu podpory, ciepło i spokój, tak jak lubią i najwyraźniej czują się dobrze. Melon ma mnóstwo kwiatów i rokuje dobrze, ogórki są spóźnione i jeszcze małe, ale też rosną zdrowo.

Ogólnie balkon zrobił się już intensywnie zielony, nabiera też powoli innych kolorów i naprawdę przyjemnie tu posiedzieć. Pamiętacie tą betonową klatkę sprzed paru miesięcy? Teraz to zupełnie inne miejsce – rośliny potrafią zmienić wszystko 🙂